Z albumu Witalisa Nowickiego
1966-1976




Grudzień 1966. Pod koniec pamiętnego roku "milenijnego" - po raz pierwszy w Tatrach. W grupie studentów i uczniów z Warszawy i Poznania, zakwaterowanych w Małem Cichem. Niestety, stoję odwrócony do Was plecami, ale niezłośliwie. W głębi Hania Pawlikowska, w chustce na głowie.

1a. Grudzień 1966. Zamieszkaliśmy w jednym z nielicznych wówczas domów na Zgorzelisku. Taki tam roztaczał się widok...

Grudzień 1966. Tuż przed Sylwestrem wybraliśmy się na Rusinową Polanę.To pierwszy dzień, gdy ją ujrzałem. Od strony Złotego Potoku podchodzimy do szałasów, na czele (z kamerą) nasz opiekun, ks. Janusz Frankowski, biblista.

Grudzień 1966. Usiadłszy na dużym głazie, zrobiłem zdjęcie...swojej prawej nogi, "umieściwszy" ją pomiędzy dwoma rosnącymi na Rusince smrekami. A poza tym na celowniku - poznajecie? - dawny "Krywań" z przyległością.

Grudzień 1966. W triumfalnym geście zdobywcy...W oddali Tatry Bielskie, Hawrań i Murań. Tak, odtąd Rusinka stała się także "moja"...

Grudzień 1966. W drodze z Rusinki na Wierch Poroniec. Od lewej: Irek Kaflik (ATK, psychologia), Jola Smyl (ATK, logika), NN. (nie zapamiętany), Marian Lech (ATK, psychologia), właściciel zdjęcia, czyli ja, oraz kolejny NN.

Grudzień 1966. Już wtedy byli tam Lulkowie! Przypatrzcie się uważnie tej scenie przed "Rysami". Od lewej: Jola Smyl, Dorotka Strzeżek, Teresa Andree, przykucnięty Irek Kaflik. Widać też szefa grupy, ks. Frankowskiego. A widzicie Basię? Siedzi pośrodku, z szalem na głowie, jest też kawałek głowy Irkowej nakrytej sobolową czapą, potem An i Marian Lech z W-wy.

Lipiec 1967. Latem do Małego Cichego przywiózł mnie ks. Piotr Siebert, podobnie jak chyba wcześniej Lulków. Ale na Rusinkę przywlokłem się już solo i odtąd zacząłem bliżej poznawać jej bywalców. Pod oknem widoczny Jacek Frejak, za nim Irka Lulek, potem Regina Serafin, nieco dalej Basia Bajtała, później żona Tadzia Lulka, wreszcie Tadziu i Ela Lulek (twarzą do pozostałych).

Lipiec 1967. To stare "Rysy"... Na ławie w pogawędce - pod oknem Jacek Frejlak, dalej Regina Serafin, Marysia i Basia Bajtała, Tadziu i Ela.

Lipiec 1967. Galeria rozpoznanych to: Jacek Frejlak, Witalis (w góralskim swetrze), Regina, Marysia, stoi Irka.

Lipiec 1967. Pani Ławruszczukowa z Zakopanego, zwana przez nas "Lusinką" ("r" wymawiała jak "l"), z herbatką i kotkiem. Towarzyszący młodziak raczej nie jest Tomusiem Stępczyńskim, ale wykluczyć tego się nie da...

Lipiec 1967. A teraz ja z panem Ławruszczukiem, mężem "Lusinki". Lekkostrawna przekąska przed wyruszeniem w góry...

Lipiec 1967. Z Rusinowej widok na Tatry Wysokie. Mglisty i nostalgiczny. Tak właśnie góry trwają, niezmiennie, od wieków. I takie będą, gdy nas może nikt już nie wspomni...

Lipiec 1967. Siano, siano... Zawsze latem pachnie tu nieprzytomnie...

Sierpień 1967. W drodze na Zawrat. Widać od tyłu Irkę (z przepaską na plecach) i jej brata Ana.

Sierpień 1967. Hej, w górę, w górę, hej, coraz wyżej... A od góry w dół: Irka, Regina, An.

Sierpień 1967. Taki pomysł też miały: rozbić namiot tuż obok "Krywania". I jak widać, rozwinęły tę "rozbijacką" działalność. W kolejności od lewej: Irka, Ela i Regina.

Sierpień 1967. Na "ceprostradzie" prowadzącej od Moka na Szpiglasową Przełęcz jeden z wielu przechadzających się tam włóczęgów, tym razem (z uwagi na nazwę szlaku) w charakterze cepra...

Sierpień 1967. Tadziu i An na drodze na Szpiglasową. Mimo chłodniejszych podmuchów wietrzyku, ciągle duszno i gorąco, dlatego ten częściowy negliż w pełni uzasadniony, tym bardziej, że to mężczyźni (prawdziwi).

Sierpień 1967. W Dolince za Mnichem. Irka zapewnia mnie, z rozłożoną mapą w ręku, że na pewno nie zbłądzimy...

Sierpień 1967. Można to skojarzyć z Kazaniem na Górze, a przecież to tylko Kozia Przełęcz i homileta początkujący. Niemniej jednak kazanie jest: De magnitudine Creatoris et de pulchritudine creaturae (O wielkości Stwórcy i pięknie rzeczy stworzonych).

Sierpień 1967. Kozi Wierch: orlim (jeszcze) wzrokiem po okolicznych szczytach...

Sierpień 1967. Z dolnych rejonów Rusinki tędy ruszało się ku Waksmundzkiemu Potokowi i dalej. Widok na Koszystą i okolicę.

Sierpień 1968. W tymże roku zdjęcia były bardzo podobne do tych z roku poprzedniego. Ale tym razem pojawiło się trochę nowych twarzy, rusinkowych "greenhornów". Oto trójka przybyłych tam właśnie kleryków z Poznania (od lewej): Czesiu, Stasiu i Karol. Ten pierwszy (Cz. Majorek) to dziś kanonik i proboszcz w Ostrowie Wlkp., ten trzeci (K. Biniaś) pasterzował w Górce Duchownej, obecnie w Luboniu k.Poznania.

Sierpień 1971. Od jesieni 1968 do jesieni 1970 miałem przerwę, ze względu na służbę wojskową. Ze wszystkimi utrzymywałem kontakt listowny, tylko taki był możliwy. Stąd taki "przeskok" w datach. No ale znów jesteśmy razem, tutaj nad Potokiem Waksmundzkim. Po lodowatej kąpieli w kamiennym "basenie": Marek, Witalis, Pani Niusia, Jaś Grondalski, Mańcia Lamch (i jeszcze czyjaś łapka na lewym ramieniu Mańci). Kąpałem się tylko ja.

Sierpień 1971. Podobnie jak poprzednio, nad tymże potokiem: Witalis, Mańcia (widzicie? - przodem do mnie, tyłem do Marka, mimo że on dopiero co po sławetnym upadku, dotkliwym poranieniu i cudownym ocaleniu), no i oczywiście sam Marek, cały rzecz jasna obolały (patrz: noga).

Sierpień 1972. Jacek w przyjacielskiej pogawędce z Władkiem Kobylarczykiem, synem Babki. O ile pamiętam, rozmówca Jacka opowiadał coś właśnie o "Jameryce" i oczywistych korzyściach związanych wówczas z utrzymywaniem kontaktów z "jameryckimi" góralami, czyli pobratymcami rodem z Podhala.

Sierpień 1972. Mariolka z Warszawy (nazwiska niestety nie pomnę), zafascynowana barwną opowieścią "ceperskiego górala" Marka Rękawka, podpartą ilustracjami w postaci własnoręcznie wykonanych przez niego rysunków

Sierpień 1972. Na Rusince zawitała młoda para (dosłownie, tuż po ślubie) niemieckich turystów z ówczesnego NRD. To właśnie oni - w towarzystwie Witalisa i "Cioci" Wandzi Kuropatwińskiej. Jak widzicie, 4:0 dla młodości.

Sierpień 1972. Ciocia Wanda raz jeszcze. To chyba jedno z jej ostatnich zdjęć (a może ostatnie?). Niedługo potem umarła - w Tatrach, na Gąsienicowej.
(poprawka: ostatnie zdjęcia cioci Wandzi są w albumie Kulki, zrobione dokładnie rok później, zmarła około 20 sierpnia 1973. MS.)

Sierpień 1972. Ponownie para niemieckich turystów. Byli wyjątkowo sympatyczni, podejrzewani nawet o to, że tylko udają Niemców...

Sierpień 1972. Jedna z luźnych pogawędek - ta scena powtarzała się permanentnie; jedni szli w góry, drudzy pozostawali i oddawali się rozmowom, smażeniu, pichceniu, gotowaniu, robiąc to także z myślą o tych, którzy zgłodniali wieczorem powrócą.

Sierpień 1972. Dzidziuś - Ewa Nowotniak. Mogłaby tak wystąpić do gry w tenisa, ale wybrała góry...W głębi Jadzia, wówczas jeszcze Wigowska, jakby w pogodnej zadumie nad dziwnością świata tego. Wtedy wyglądała tak samo, mimo późniejszej zmiany nazwiska i upływu czasu (skomplikowane, co?)

Sierpień 1972. Witalis i Mariola - oboje tu się wdzięczą, ale trudno stwierdzić, do kogo.

Sierpień 1972. Dzidziuś podpytuje Babkę, z kim by tu najlepiej wybrać się na wycieczkę. - "Ej, Ewka, jak ja by na Twoim miejscu była, to by zabrała Witka, bedzie ci sie podobało..." - radzi Babka. Pani Niusia (odwrócona plecami) najwyraźniej dystansuje się wobec tej porady, szczęśliwie nie widać tu jej wzruszenia ramionami.

Sierpień 1972. W chwilę później: Jadzia ma już twarz zatroskaną, Pani Niusia dalej z ostentacyjną rezerwą, Hanka Zagórska jakby rozważała możliwość dołączenia sie na wszelki wypadek, ale niezależnie od tych społecznych nastrojów Dzidziuś podjął już decyzję.

Sierpień 1972. Więc poszliśmy. Wspinaczka na Gęsią rozpoczęta. Mimo ostrego słońca, na tym etapie nie było jeszcze zbyt gorąco, ale po dwóch kwadransach...

Sierpień 1972. ... stało się jasne, że jeszcze trochę i będzie nie do wytrzymania - stąd zmiana stroju na mniej Dzidziusia dręczący i bardziej ludzki.

Sierpień 1973. Ewa Młodkowska.

Lipiec 1976. Staszka Borowczyk z Poznania (pierwsza z lewej, za drabiną) przywiozła ze sobą grupę dziewcząt. Ta pierwsza z prawej, blondynka (kto pamięta jej imię?) pięknie śpiewała i grała na gitarze, a nade wszystko uchodziła za żywą encyklopedię wiedzy o gwiezdnych galaktykach. Byli tacy, którzy przepadali za słuchaniem jej objaśnień dotyczących gwiazdozbiorów...

Lipiec 1976. Staszka przygotowuje posiłek - niewiele widać w tym garnku, ale do końca pobytu na Rusinowej jakoś jej podopiecznym raczej nic nie ubyło z tego, co miały...

Lipiec 1976. "Blondyneczka od Galaktyk" z bliska. Pełnią swych umiejętności zabłyśnie wieczorem, wraz z pojawieniem się gwiazd...

Lipiec 1976. Tak mikroskopijnie wyglądało (i pewnie dotąd wygląda) schronisko w Moku. Zdjęcie zrobione z podejścia na Szpiglasową Przełęcz.

Lipiec 1976. Widok z Krzyżnego. Na ostatnim planie Gerlach i Ganek, bliżej Żabie, Niżnie Rysy i Rysy, jeszcze bliżej (to ciemne po prawej) to chyba Świstówka.

Lipiec 1976. Z drogi na Szpiglasową: po lewej Rysy, po prawej Mięgusze. Czego więcej trzeba, by oczy nasycić pięknem, serce bezmiarem swobody, duszę poczuciem szczęścia, a ciało błogim znużeniem...

Wrzesień/październik 1976. Mimo że Tomuś się odwrócił - jest rozpoznawalny. Asekuruje tę słabą, aczkolwiek silnie zbudowaną istotę podczas wspinaczki na szczyt Krywania ("Krywania"). Kto przypomni jej imię?

Wrzesień/październik 1976. Słabosilna istotka zabrnęła już dość daleko, ale z uwagi na oczywiste i poważnymi skutkami grożące ryzyko skulnięcia (a w konsekwencji upadku), odpuściła sobie dalszą wspinaczkę.

Wrzesień/październik 1976, Słowacja. A dokładnie Polana pod Wysoką w Dolinie Białej Wody, w bezpośrednim sąsiedztwie Młynarza i...ryczących jeleni. Tam z Tomkiem Stępczyńskim rozbiliśmy na taborisku namiot, tam też była nasza baza wypadowa...

Wrzesień/październik 1976. Starannie przygotowywaliśmy się do kilkudniowego wypadu na słowacką stronę. Szkoda, że zachowało sie mało zdjęć, bo zobaczylismy i zwiedziliśmy sporo. Na zdj.: Tomek przed wyruszeniem na szlak.

Wrzesień/październik 1976. Było po drodze parę pięknych, dzikich i zupełnie odludnych dolin, wspaniałych przełęczy i grani... Tutaj przemierzamy Dolinę Wielicką.

Wrzesień/październik 1976. Syn Apollina po porannym wstaniu - przed ogoleniem się i umyciem obowiązkowe przeciąganie kości, rozluźnianie ścięgien i stawów, przywracanie stanu pełnej gotowości zdobywczej.

Wrzesień/październik 1976. W wysokich partiach gór była już wtedy zaawansowana jesień, często ślizgaliśmy się po lodzie, ryzykując dłuższym "zjazdem"... Na zdj.: krótki postój w drodze na Polski Grzebień (Polsky Hreben).

Wrzesień/październik 1976. W kilka lat później Wanda Rutkiewicz powiedziała: "Tylko ten zna cudowny smak gorącej herbaty, kto utrudzony i zmarznięty pociągnął jej łyk gdzieś tam w górze..." Po szczęśliwym powrocie - spożywanie "najsłodszych" w swej prostocie posiłków i napojów.

Wrzesień/październik 1976. W pełnej symbiozie z nieskażoną tatrzańską przyrodą: Tomek i kozica w słowackiej Kaczej Dolinie.